Przedwzmacniacz
Model RS ma dwa wejścia - zarówno zbalansowane, jak i niezbalansowane, a także wyjścia w obydwu tych standardach. Obciążenie wkładki można regulować pokrętłem na przedniej ściance, płynnie (!) w zakresie 10-1200 omów.
Potencjometr można wyłączyć - obciążenie wynosi wówczas 10 omów (dla wkładek MC) lub 47 kiloomów (dla MM), co ustawimy małym przełącznikiem hebelkowym na przedniej ściance.
Obok niego ulokowano też przełącznik krzywej korekcji (RIAA lub Decca), selektor wzmocnienia (60 -50 -40 dB, dla wyjścia XLR zawsze o 6 dB więcej) i przełącznik "mute".
Wyłącznikowi sieciowemu towarzyszy niebieska dioda LED. Z tyłu, obok gniazd, znajdują się kolejne hebelki - wyboru aktywnego wejścia i aktywacji filtra subsonicznego, są tutaj też kolejne przełączniki, tym razem DIP, którymi zmieniamy pojemność obciążenia. Zewnętrzny zasilacz jest niewielki, ale jego gniazdo wyjątkowo dobre - złocone, na zatrzask.
Obudowa przedwzmacniacza Pro-Ject Phono Box RS jest złożona z elementów aluminiowych. Układ elektroniczny zmontowano na jednej, dość dużej płytce drukowanej i trzech małych, pomocniczych. Tory lewego i prawego kanału są prowadzone osobno, co odzwierciedla układ gniazd na tylnej ściance. Wygląda on na zbalansowany - od początku do końca.
RIAA, albo tzw. "Decca" (bo to nie był standard per se). Na wyjściu sygnał jest buforowany w stojących na nóżkach, chłodzonych niewielkimi radiatorami układach scalonych Linear Technology LT1010. W części korekcyjnej widać precyzyjne oporniki i bardzo dobre kondensatory polipropylenowe.
Płynna regulacja obciążenia odbywa się w potencjometrze firmy Soundwell. Rzetelna konstrukcja i niewiarygodna funkcjonalność. Urządzenie wyprodukowano w Czechach, co może kogoś ucieszyć, a nawet wzruszyć.
Tutaj różnica względem tańszych przedwzmacniaczy polega na lepszej kontroli, detaliczności i wyrafinowaniu. Dobra równowaga jest tylko punktem wyjścia. Pro-Ject Phono Box RS prezentuje swoje własne, charakterystyczne brzmienie, jednak nie ma w nim żadnej dezynwoltury ani nadinterpretacji. Na czym polega owo "wyrafinowanie"?
Przede wszystkim na umiejętnym połączeniu selektywności i wypełnienia. Blachy perkusji, z którymi słychać to doskonale, są mocne, jednoznaczne i jednocześnie delikatne - mają "sypkość", detal, to nie są tłuczone garnki.
Mamy tu sporo wyższego środka i góry, być może trzeba to będzie skorygować odpowiednim doborem wkładki, ale jakość tej części pasma jest wyśmienita. Fortepian nie jest ani monotonnie szklisty, ani matowy, lecz dźwięczny i soczysty, atak - wyraźny, wybrzmienie bogate i przyjemnie zmiękczające.